… a było to tak 😉
Jakiś czas temu wybraliśmy się cała rodziną do Warszawy, gdzie nasze ulubione kuzynostwo 😉 podjęło nas wszystkim co najlepsze. To tam po raz pierwszy jadłam sushi i przepadłam!
Szczerze mówiąc nie jestem fanką udziwnień i kuchnie świata jeszcze jakiś czas temu trochę mnie przerażały. Tradycyjny schabowy i szyneczka z dzika są wysoko punktowane w domowym jadłospisie, ale tym razem to była miłość od pierwszego wejrzenia.
I jak to bywa w historiach miłosnych sushi i ja natrafiliśmy na poważne przeszkody… DO LASU NIKT NIE DOWOZI!!!
Na szczęście pomoc czekała na kuchennym blacie. Mam taki już zwyczaj, że zanim zacznę się produkować w kuchni, zerkam najpierw do cookidoo. Może Thermomix zrobi to za mnie a ja posiedzę, popatrzę… I proszę 16 wyników dla hasła Sushi!
Wybrałam bezpiecznie przepis na ryż do sushi. Wiecie, że japońscy mistrzowie sushi uczą się gotować ryż nawet przez 2 lata? (Dzięki Ani mogę tu błysnąć wiedzą i pięknymi fotkami, dzięki) TM6 i ja ogarnęliśmy to w 18 minut!(koszyczek, tryb Varoma) Wystarczyło dodać octu ryżowego, cukru, soli i gotowe.
Reszta to już kwestia fantazji…
Na macie bambusowej do sushi układamy płat nori(szorstką stroną do góry), wilgotnymi rękoma nakładamy ryż do 1/3 wysokości płata, lepiej go dobrze ubić, żeby Wasze rosomaki nie rozpadały się jak moje początkowe 😉 i na środek układamy rybki, warzywka, serki i na co tylko mamy ochotę. Zwijamy całość dość ściśle i delektujemy się efektem 🙂
Taki ze mnie cwaniak, bo nad wszystkim czuwała Ania, która zna się na rzeczy, ale jeśli pozwolimy żeby TM6 wyręczył nas przy gotowaniu ryżu sprawa staje się całkiem przyjemna.
I nareszcie jestem samowystarczalna w temacie Sushi!


Mniam jak ładnie wyglada🤩
😉